poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Od Rudego As'a cd Czarny Wojownik

-Nie- odpowiedziałem.- Pobiegnę jej poszukać! Wy zostańcie jakby wróciła.- pobiegłem w kierunku lasu. Wpadłem w krzaki i pobiegłem dalej. Starałem się znaleźć trop. Panika ogarniała moje serce.  Czemu my zostawiliśmy tego malucha samego? Czemu ja byłem taki głupi!? Mogłem się domyślić że to dywersja! Karciłem się w myślach. Kroczyłem powoli i wilkimi susami. W końcu złapałem trop. Popędziłem nikłym śladem, który z kroku na krok stawał się mocniejszy. Dołączyły do niego jeszcze inne zapachy. Znany mi zapaszek maleńkiej kotki i dwa obce oraz wrogi zapach kota który mnie napadł. Usłyszałem niedaleko kilka głosów.
-I co z nią zrobimy? Zna swoją rodzinę więc nam nie da się wychować.- mówił jeden.
-Heh. Może by tak apaszka z białego futra?- spytał jeden kobiecy. Wyglądnęłem ostrożnie zza krzaków. Przy ognisku siedziały cztery koty, a  w kącie pod skłą kuliła się Biała. Przeraziłem się na myśl co oni chcą zrobić... czyżby zabić.
-Alario!-odezwał się stanowczy głos należący do białego kota w brązowo-czarne łaty na plecach. Jego ogon przeplatał na przemian kolor rudy i czarny. Obezłem na około obozowisko i powoli zacząłem się zsuwać po urwisku. Na moje szczęście żaden z kotów mnie nie zauważył. Chwyciłem kociątko w zęby i ruszyłem biegiem. Rozpęd i HOP... nad roześmianą wrogą gromadą przy ognisku. Wśród obcych mi kotów zapanowało ździwienie. Trwało kilkadziesiąd sekund pozwalając mi na ucieczkę. Niestety jednen, a raczej jedna z nich ocknęła się szybciej i deptała mi po ogonie, a ja z nowu... Dwa, Trzy ,Osiem, Dziesięć susów i rzuciłem kociątko z góry do wody na pożegnanie wołając:
-Do domu wracaj! I to szybko!- skręciłem momentalnie. Usyłyzałem plusk i oddaliłem się oddciągając koty od zbocza. pędziłem w góry. Po niebezpiecznych sakrpach. przy samym szczycie się obejrzałem. Z czterech kotów pozostały trzy. U podnuża góry dojrzałem stawik. HOP...PLUSK i byłem na dole. Wynużyłem się przy brzegu. Wyskoczyłem z wody i ruszyłem dalej. Za mną rozległy się tylko dwa chopnięcia, co oznaczalo że pogoń się coraz bardziej zacieśnia. To terazslalomem i po drzewach. Biegałem pomiędzi konarami w tę i we wtę. Skrencałem i biegłem prosto, skakałem i się czołgałem. Gdy wybiegłem z lasu gonił mnie już jeden kot, a raczej kotka. Byłem już blisko jam i reszty gdy się na mnie rzuciła. Przygniotła mnie do ziemi i miała zamiar wbić się w szyję, jednak nie pozwoliłem na to. Łapą podniosłem jej łep do góryi. Drugą położyłem pod sobą. Teraz ona była uwięziona. Niestety nie na długo. Drasnęła mnie i poleciałem w tył. Uderzając o drzewo skręciłem łapę. Obróciłem się do niej tyłem i stanełem na jednej przedniej łapie tylnymi nogami wbijając ją w najbliższe krzki. Miała trudność by się z nich wydstać więc skorzystałem i wpadłem do terenów obok jam. Ległem jak długi pod stopami jednego z członów...

<Któś kto był obok jam. Wojownik? Łapa? Biała?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz