wtorek, 26 kwietnia 2016

Od Rudego As'a cd Łapa

-Po co żyjemy?- palnęłem ze śmiechem. Ona również się uśmiechnęła. Skończywszy rozmowę odwróciłem się i potruchtałem w stronę jamy. Miałem dość przygód. Ale jak to bywa... myśląc że więcej już nic się nie zdarzy i mając taką nadzieję, dzieje się odwrotnie! Przechodziłem właśnie nad klifami kiedy przedemną stanęła kocica. Na szczęście nie była to tamta kotka. Miałem wrażenie że nieznam jej wogóle. Spojrzała na mnie z ukosa i szarpnęła za ucho pokazując że mam iść za nią. Spóściłem uszy po sobie i pobiegłem za kotką. Była dość szybka. Gdy była daleko przedemną, obejrzała się. Zasadziłem tzry susy i byłem obok niej. Nieco się zdziwiła, jednakże nadal milczała. Po moich osiemnastu susach dotarliśmy na polanę za granicami klanu. Na środku leżał kot. Był przygnieciony skałą. Nie sąziłem że coś może mi się jeszcze przydażyć. Teraz marzyłem o mojej jamie i kupie liści którą tam posłałem.Żałowałem że nie posłuchałem Łapy i nie zostałem w jakini medyka. Podeszłem do kota. Popatrzył na mnie zdziwiony po czy zwrócił się do kotki:
-On na pewno nie jest wrogiem?- spytał podstarzałym głosem.
-Niewiem. Ale wydaje się być porządny i przyjazny.- odparła mu. Zmierzył mnie jeszcze raz wzrokiem, po czym opóścił głowę. Nie zabardzo wiedziałem czy mnie nie zagryzą jak go uwolnię, ale ryzyko godne bohatera! Chociaż bohaterem nie jestem. Położyłem przednie łapy na kamieniu i mocno pchnąłem. Ani drgnął. Naparłem jeszcze mocniej i pomimo bólu w łapie udało mi się go zsunąc z nóg starego kota. Zmachany ztanąłem na ziemi. Oblałą łapę podniołłem, zawijając ją pod siebie.
-Dziękuję.- powiedział kocur. Leżał na ziemi, a cały jego tył był pokiereszowany.
-Emm...- zagadnęła do mnie kotka.- Nasz kaln jest niedaleko... czy mógłbyś mi pomóc przenieść mego ojca?- w odpowiedzi skinąłem głową. Dźwignąłem kota na plecy i ruszyłem za kotką. Gdy dotarliśmy nie przywitano mnie zbyt miło.
-Kto to! Jakiś przybłęda! Wygoń go z tąd!- usłyszałem od boku. Wydzierał się jak niewiem. Odnosiłem wrażenie iż jest to przywódca. Jednak nie!
-Zorzo uspokuj nerwy.- opdarł mu spokojny głos. Przedemną stanął kocur. Położyłem pasażera na koty które po  iego przybyły i zwróciłem się w kierunku alfy. Czółem się jakbym stanął przed lustrem. Nie różniliśmy się niczym poza oczami. Jego błękit lśnił w słońcu, moje błyskały dziką zielenią.Cały jego klan wpatrywał się w nas i nie potrafił uwierzyć w zrządzenie losu, podobnie jak ja. Miałem podejrzenie że to...
-Rudy?- spytał niespodziewanie, aż wszystkich zamurowało.
-Nie wierze. Po tylu latach.- obszedł mnie na około. Od razu poznałem tego kota. Uśmiechnąlem się chytrze i naprężyłem. Wykonałem skok i przeturlałem się z nim kawałek. Stanęło na tym że to ja jestem na górze. Każdy kot przypatrywał nam się uważnie, zdziwiony.
-Ledwo cię poznałem stary! Jesteś bardziej spokojny.- stwierdziłem. Kot pozbierał się z ziemi i odpowiedział mi;
-No cóż... jak się jest przywódcą. A co tam u ciebie As?
-Nic wielkiego. Jestem w klanie, poznałem fajnych przyjaciół i patrzyłem na śmierć siostry. -powiedziałem starając się wyjść na obojętnego. Nie wyszło jak zamierzałem. Na myśl o Polarnej Róży na sercu zaległ mi kamień.
-Zginęła?- spytał smutno przywódca.
-Tak. Zginęła. Myślałem że ciebie też dopadli- uśmiechnąłem się.- Ale z tego co widzę to się nieźle trzymasz braciszku.- I w tym momencie każda kotka i każdy kot spóścił szczękę w dół. Te słowa trafiły do serca każdego kociaczka. Podszedł do mnie jesen maluch. Rudy w brązowe łaty z zielonymi oczami. Wpatrywał się we mnie uważnie. Kogoś mni przypominał, ale kogo?
-Ty jesteś moim wujkiem?- spytał, a mnie zamurowało. Odwróciłem się w stronę mego brata obok którego stała piękna brązowa kotka.
-No tego to się nie spodziewałem!- rzuciłem zaskoczony. Spojrzałem znów na maleńkie kociątko.
-Zielona Puszcza.- uprzedził moje pytanie. Otworzyłem pyszczek majc zamiar się jeszcze o coś spytać, ale ponowił swoje zachowanie.
-Drzewna Kita, a to jest klan Lotnych Piórek
-Krystal... przyznam ci że się nieźle trzymasz.- powiedziałem do niego.
-To jest mój wujek?- spytał się Zielony tym razem swojego taty.
-Tak. Twój wujek, mój brat bliźniak Rudy As.- przedstawił mnie.
-Moża mówić Rudzielec.-dorzuciłem.
-Nie przesadzaj Rydy.- skarcił mnie.
-Heh. Znasz mnie i dobrze wiesz że nie przepadam za tym jak ktoś się zwraca do mnie po imieniu.- odpowiedziałem mu, udając że się obraziłem.
-Tak... wogóle się nie zmieniłeś. Jestś tym samym upartym, osłem jakiego pamiętam.- zażartował, myśląc że zacznę mu pyskować i się z nim kłócić jak dawniej. Niestety musiałem go zawieść. Zmieniłem się i to bardzo.
-Masz rację. Jeswem uparty i jestm osłem w kocim wcieleniu. A chociaż ty myślisz że jestem tym samym kotem którego zostawiłeś samego to się my lisz- powiedziałem lekko oburzony. Moja historia nie jest zbytnio wesoła.
-Nadal masz do mnie żal za to... tak?- spytał jakby skruszony.
-Szczerze mówiąc...nie- uśmiechnąłem się.- Wyobraź sobie, że kiedy odszedłeś okropnie się o ciebie martwiłem. potem sądziłem że podzieliłeś los rodziców. W ciągu tych dwóch lat nauczyłem się wielu rzeczy. Między onnymi wybaczać.- powiedziałem. Pokonałem trasę do krzaków dwoma krótkimi susami i ruciłem jeszcze:
- A susy zasadzam takie że nikt mnie nie dogoni!- po czym wskoczyłem w krzaki. Nie biegłem. Poruszałem się powoli, dając szansę bratu na dogonienie mnie. Zrobił tak jak myślałem. Po sekundach był obok mnie.
-Choć!- powiedziałem po czym zasadziłem kilka susów wyprzedzając go znacznie. Dogonił mnie z lekką trudnością. Zrobiłem tak kilka razy i dotarliśmy do palcyku przed domami.
-Hej Łapa!- krzyknąłem. Z jaskini przedemną wyłoniła się kocica.
-Krystal poznaj Gwiezdną Łapę, przywódczynię Kocich Łap.- przedstawiłem ją.
-Kto to?- spytała.
-To jest Krystaliczny Wiatr.- odpowiedziałem.
-Nowy członek?
-Nie. Przywódca klanu Lotnych Piórek i zarazem mój brat bliźniak.- kotkę zamurowało...

<Łapa?>

1 komentarz: